Dary uważności: Akceptacja czyli dlaczego przestałam zaciskać zęby

dyskusja: Brak komentarzy
akceptacja siebie - dziewczynka z balonikiemPostanowiłam pisać o darach uważności przynajmniej z dwóch względów. Chciałabym przekonać Cię, że warto medytować, bo to niesie zmianę (a o zmianie świadczą drobiazgi i rzeczy większe, czyli wszystko to, co składa się na życie). Po drugie, chciałabym odnowić intencję i motywację. Tak, ja też stale tego potrzebuję, bo jest tyle  ważnych i konkurencyjnych aktywności dla siedzenia na poduszce. A więc dlaczego miałabym wybrać uważność, a nie na przykład dobry film w telewizji?
 
Nie mam doświadczenia, czy mądrości wielkich mistrzów medytacji. Nie napiszę jak Thich Nhat Khan, ani jak Jack Kornfield. Jestem Dominika. Kiedy zaczynałam medytować, nie byłam jeszcze nawet dyplomowanym psychologiem, właściwie mówiłam o sobie „redaktorka” albo „mama”. Tym się zajmowałam. I jeszcze mówiłam „nerwowa”, „nieśmiała”, „niskie poczucie własnej wartości”, „nadwrażliwa”, „uparta”, „pilna uczennica”, „zamartwiająca się”. W miarę jak poznawałam psychologię, dodawałam jeszcze do tego parę zaburzeń. DSM-5: to o mnie. Wiedza niekoniecznie uszczęśliwia. „A więc to tak – myślałam. – To już nie tylko nędzny charakter. To już choroby”. Do tego zaciskałam zęby, bo musiało wyglądać, że wszystko ze mną OK. Tak przynajmniej w 100 proc.
 

Kiedy rozglądam się wokół siebie, widzę świat pozorów. Uśmiechnięci ludzie, ewentualnie narzekający w „społecznie przyjęty sposób”. Nie ma w tym nic złego. Piszę ten artykuł z określonego powodu – stąd moje osobiste odniesienia. Piszę świadomie i celowo. A na pytanie sąsiadki, co u mnie słychać, świadomie i celowo odpowiedziałabym: „super, wszystko gra”, ponieważ to jest dobra odpowiedź w tym kontekście i sąsiadka niczego więcej nie oczekuje. Problem nie leży w tym, że czasem nie mówimy o sobie szczerze, albo tworzymy przed innymi iluzję łatwego życia. Problem moim zdaniem leży w zaciskaniu zębów.
 

Darem uważności, o którym dzisiaj Ci napiszę, jest akceptacja siebie. Przyzwolenie na to, by być taką, jaka jestem. Takim, jaki jestem.
 

Wydawałoby się: prosta sprawa. Powiedzieć sobie (albo, jeszcze łatwiej, komuś) „Zaakceptuj!”.
 
Ale zobacz, że żyjemy w świecie, gdzie panuje imperatyw ulepszania, poprawiania, doskonalenia. Nawet ten szeroko pojęty „rozwój” miałby być o doskonaleniu. I ludzie przychodzą na uważność, żeby się „naprawić” albo „udoskonalić”.
 
I proszę, nie traktuj tego jak krytykę, bo ja też przyszłam po uważność, żeby się „poprawić”. Chciałam być mniej „nerwowa” „zestresowana” i „nadwrażliwa”. Chciałam móc wreszcie rozluźnić szczękę.
 
I teraz, dzięki medytacji, częściej (bo nie zawsze) mam swobodnie domknięte usta.
 
Nie przeszłam cudownego uzdrowienia w takim sensie, że moje trudności miałyby zniknąć. Mam do nich inne nastawienie. Wydawać by się mogło: niewiele. W rzeczywistości to OGROMNA zmiana. Jest tu miejsce dla mnie, z całym ekwipunkiem zasobów i problemów. Jest miejsce dla Ciebie, ze wszystkim, co masz.
 
To nie są puste stwierdzenia, ani życzeniowe myślenie. To nie przyjdzie do Ciebie tak, że przeczytasz i uwierzysz, bo to nie święta księga. Moje doświadczenie podpowiada mi – a ja tym się dzielę z Tobą – że pewne rzeczy trzeba „wysiedzieć”. Przyjrzeć się temu, jak wyglądasz, kiedy pospadają Ci kolejne maski. Gdy wyjdziesz poza nawykowe „muszę”, „wypada”, „to wstyd”.
 
Nadal bywam onieśmielona i spięta. Potrafię zadręczać się myślą, czy aby na pewno zamknęłam drzwi na klucz. Czasem kreślę różne czarne scenariusze. Czasem puszczą mi nerwy. Czasem pokrzyczę i poprzeklinam. Głupio mi potem.
 
Akceptacja nie oznacza, że powiem sobie „Dominika, jesteś świetna i niczego nie zmieniaj”. Jestem cały czas w drodze. Staram się żyć najlepiej, jak potrafię. Dokładnie tak, jak Ty. Te wszystkie błędy, niepowodzenia – to też ze starania. Te wszystkie sukcesy są owocem woli i determinacji.
 
Piszę o sobie, piszę o Tobie. Praktyki uważności i uważność wprowadzona w codzienność dały mi luz, którego tak bardzo mi kiedyś brakowało.
 

Za chwilę opublikuję ten tekst. Puszczę go w świat. Może Ci się spodoba, a może nie. Napisałam najlepiej, jak potrafiłam na ten moment. Włożyłam w to czas i trud. Czy można lepiej? Więcej? Na pewno. Ale to wystarczy.
 
Widzisz, że to nie tylko o tym tekście?
 

Akceptuję, rozluźniam zęby, istnieję.