Opowiadałam Wam o górach, że lubię tam wracać. Mam w Tatrach swoje ulubione miejsca. Zawsze je odwiedzam, gdy mam okazję. Wśród takich miejsc jest Dolina Olczyska, gdzie można spokojnie zawędrować z Toporowej Cyrhli mniej więcej w półtorej godziny (można szybciej, ale mi się nie spieszy i wliczyłam postoje). Trasa typowo górska, a więc najpierw wspinamy się pod górę, a następnie schodzimy. Pod tym względem nic nadzwyczajnego. Nadzwyczajne zaczyna się później.
Więc kiedy już tak schodzimy, po jakimś czasie zaczyna szumieć. Najpierw zupełnie cicho, monotonnie i mieszczuch taki jak ja mógłby pomyśleć, że to autostrada w oddali. Potem szumi głośniej i głośniej. Powietrze staje się wilgotne i sosny mocniej pachną. Jeśli akurat padało (ostatnio, owszem, w górach trochę popadało), robi się błotniście. To wszystko oznaki tego, że się zbliżacie.
I potem jest mostek, i moja dolina!
To moje miejsce na Ziemi, a nawet coś więcej niż miejsce. To mój ulubiony stan umysłu. Gdy tam jestem, zanurzam się w spokój. I mogę to zrobić wszędzie, także teraz, w moim pokoju, bardzo daleko od gór.
Opowiadałam Wam już kiedyś o bezpiecznym miejscu: może być prawdziwe bądź wyobrażone, liczy się to, że gdy o nim myślicie, gdy je sobie wizualizujecie, czujecie się bezpieczni, chronieni, szczęśliwi. Takim miejscem jest dla mnie Dolina Olczyska. I mogę ją teraz przywołać, i zawsze, wszędzie.
Mam więcej takich miejsc, choć to jest szczególne. Jestem pewna, że Wy też możecie zbudować własne mapy, prowadzące Was tam, gdzie czujecie się bezpieczni, kochani, spokojni i radośni, gdzie jesteście u siebie.