Kurs uważności MBLC od kulis. Część I

dyskusja: Brak komentarzy
Jeśli zastanawiasz się nad udziałem w ośmiotygodniowym kursie uważności, zachęcam Cię: przeczytaj.
 
Postanowiłam opowiedzieć o procesie, jakim jest kurs, z osobistej perspektywy. Odkładając na bok te wszystkie mądrości, jakie piszą w coraz liczniejszych książkach o zastosowaniach mindfulness.
 
Na razie odłożę także na bok moje doświadczenie jako nauczycielki uważności. Postaram się pisać z pozycji byłej uczestniczki, absolwentki. Będę odpowiadać na pytania, które słyszę od osób zainteresowanych kursem. Postaram się być maksymalnie szczera. Bo nie jestem typowym sprzedawcą, lecz kimś, komu naprawdę zależy na tym, żebyś podjęła/żebyś podjął świadomą decyzję.
 
Może nie dla każdego kurs uważności. Chociaż dla mnie był najlepszą decyzją w życiu.
 

Pytanie: Zmiana. Jaka zmiana? Czy osiem tygodni wystarczy, żeby wypracować trwałą, zauważalną zmianę?

 

Jeśli śledzisz moje wpisy, pewnie już wiesz, że uważność wiele w moim życiu zmieniła. Gdy teraz patrzę na to, jak żyję, z kim i dla kogo, co jest dla mnie sensem i wartością, wygląda to naprawdę inaczej niż w czasie, gdy zapisywałam się na kurs.

 

To nie tak, że wystarczyło mi te osiem tygodni. Osiem tygodni kursu było dla mnie cennym czasem budowania nawyków, kształtowania nowego podejścia do siebie, do tego, z czym się zmagałam. Uczyłam się, jak uspokajać gonitwę myśli, jak wyciszyć umysł, by łatwiej zasypiać i uspokajać nadpobudliwe ciało w ciągu dnia. Tak, szybko odczułam różnicę.

 

Ale teraz, z perspektywy czasu uważam, że kurs ośmiotygodniowy był dopiero startem. Tym pierwszym klockiem domina, który uruchomił dalszy ciąg zdarzeń. W pewnym sensie ten pierwszy kurs nadal we mnie pracuje, wzmacniany przez późniejsze wydarzenia.

 

Zaczynałam nieświadoma tego, co mnie czeka. W sumie może się to wydać dziwne, bo nie byłam tzw. człowiekiem z ulicy. Kończyłam wtedy psychologię, interesowałam się mindfulness – w takim sensie, że wiedziałam, co to jest i, teoretycznie, po co.

 

Myślę, że potraktowałam kurs jako proste narzędzie, zręczny sposób, który pomoże mi wyeliminować z życia to, czego nie chcę: stres, lęk, napięcie w ciele i bolesność z nim związaną. Wiem, że wielu kursantów właśnie z tym zaczyna – z listą problemów do rozwiązania.

 

Czy kurs rozwiązał moje problemy? Niewątpliwie kończyłam go z poczuciem dużej satysfakcji. Odczuwałam wzrost komfortu życia, zadowolenia z niego.

 

Co więc mam na myśli, pisząc, że „byłam nieświadoma” tego, co potem? Bo potem, miesiąc po miesiącu, uważność przebudowywała moje życie dalej. Umiejętność obserwowania tego, co mi szkodzi, a co służy, z czasem doprowadziła mnie w zupełnie nieznane rejony.

 

W zasadzie można by powiedzieć, że z czasem zrobiło się trudniej: częściej opuszczałam strefę komfortu, tracąc czasem grunt pod nogami. Uczyłam się, jak mniej zadowalać innych i bardziej ufać sobie. Było to dla mnie niezwykle trudne, a niekiedy niemożliwie bolesne.

 

Cena zmiany siebie często bywa przemilczana. W rzeczywistości, gdy zmieniamy siebie – choćby to była dla nas zdecydowanie zmiana na plus – dla wielu bliskich osób będzie ciosem nie do zniesienia. Zwłaszcza jeśli jest to zmiana dużego kalibru.

 

W sumie łatwo to zrozumieć.

 

Zmienić się niekiedy oznacza „złamać niepisany pakt”. Gdy się zmieniasz, inni tracą taką ciebie bądź takiego ciebie, jaką/jakiego poznali.

 

Jeśli przestajesz być uległa, rozczarujesz tych, którzy z tej uległości czerpali korzyści.

 

Jeśli zaczniesz zabiegać o swoje szczęście, dotkniesz osoby przyzwyczajone do tego, że kiedyś siebie stawiałaś na ostatnim miejscu.

 

Ludzie często życzą Ci spełnienia marzeń. Ale co by było, gdyby Twoje marzenia nagle zaczęły się spełniać? Może być tak, że utracisz sympatię wielu bliskich Ci osób.

 

Przyjmijmy, że jesteś nieśmiałą osobą. Czy bliscy zaakceptują Ciebie w roli kogoś przebojowego? Jak to przyjmą?

 

Na początku ośmiotygodniowego kursu uważności stawiamy sobie pytanie o motywację: o to, dlaczego podejmujesz wysiłek, jakim jest udział w tak intensywnym przedsięwzięciu.

 

Może więc to jest Twój moment na pytanie: „Dlaczego miałabym wziąć udział w kursie? Dlaczego miałbym w nim uczestniczyć?”.

 

Zadaj sobie to pytanie.

 

Im większa zmiana, tym większa cena. Ale i nagrody są tym większe, obiecuję.

 

To dopiero pierwszy z serii moich tekstów o kursie. Jeśli chcesz mnie o coś dopytać, napisz: kontakt@dominikamedytuje.com. Albo zadaj pytanie na Facebooku.